Obecny czas to Wto 12:36, 26 Lis 2024 |
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zobacz posty bez odpowiedzi
Forum SMUTNE WIERSZE Strona Główna
»
Miłość
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
INFORMACJE
----------------
INFO - smutne wiersze
Sugestie, pytania, prośby
O nas
SMUTNE WIERSZE
----------------
Miłość
Przyjaźń
Śmierć
O życiu
Listy
Cytaty, powiedzenia
Inne
Opowiadania
WESOŁE WIERSZE
----------------
Miłość
Przyjaźń
Listy
Powiedzenia, cytaty
Inne
Opowiadania
Grafika
----------------
Miłość
Mrok
Pozostałe
Zabawa
----------------
Humor
Reklama
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Artystka
Wysłany: Pon 21:07, 24 Lip 2006
Temat postu:
k0k4ink4 napisał:
Artystka napisał:
Dziewczyna do konća trwała w pięknym uczuciu, które wśród ludzi wydaje mi się wręcz niemożliwe. nie wiem Ania czy do końca masz rację.. w sumie ani Ty ani ja nie byłam nigdy w takiej sytuacji jak dziewczyna z opowiadania, wiec nie możemy mówic ze jest to niemożliwe... może na świcie ktoś naprawde przeżył coś takiego....
Ja mam zawsze rację
Poza tymi wyjątkami kiedy jej nie mam... ale to się
prawie
nie zdaża^^
Ja w to po prostu nie wierzę, nie mieści mi się w łebku, ze durna istota zwana człowiekiem byłaby zdolna do takiego poświęcenia. Może tym razem się mylę.. ale to w końcu tylko moja, subiektywna opinia.
Lukrecja
Wysłany: Pon 18:44, 24 Lip 2006
Temat postu:
Dzięki wielkie
Na pewno ktoś kiedyś coś takiego przeżył... I to musiało być naprawdę piękne, więc napisałam takie opowiadanie... Myślę, że jeżeli kochałabym kogoś tak bardzo, to chyba też mogłabym poświęcić swoje życie, żeby być z tą drugą osobą już na zawsze...
k0k4ink4
Wysłany: Pon 14:19, 24 Lip 2006
Temat postu:
Artystka napisał:
Dziewczyna do konća trwała w pięknym uczuciu, które wśród ludzi wydaje mi się wręcz niemożliwe.
nie wiem Ania czy do końca masz rację.. w sumie ani Ty ani ja nie byłam nigdy w takiej sytuacji jak dziewczyna z opowiadania, wiec nie możemy mówic ze jest to niemożliwe... może na świcie ktoś naprawde przeżył coś takiego....
Lukrecjo naprawde śliczne opowiadanie.. Gratuluję takiego talnetu.. mnaprawde Cie podziwiam...
Lukrecja
Wysłany: Czw 22:26, 20 Lip 2006
Temat postu:
Dziękuję za pochwałę
Niemiecki to jest jak dotąd jedyna miłość mojego życia i to właśnie on jest dla mnie najważniejszy
Jeżeli będziesz miała jakieś problemy z zadaniami domowymi czy z czymś podobnym to za zawsze chętnie pomogę
Zresztą tyczy się to Was wszystkich
A co do miłości... Lepiej kochać rzeczy martwe, bo większość ludzi na miłość po prostu nie zasługuje...
Artystka
Wysłany: Czw 7:35, 20 Lip 2006
Temat postu:
Cieszę się, że posłuchałaś mojej rady i zamieściłaś opowiadania na forum =)
Rany, piszesz po niemiecku... I to jeszcze na tyle dobrze, żeby wygrać konkurs O.o Gratuluję
Mój niemiecki jest fatalny:P Ledwo 3 na koniec wyciągnęłam^^ Moja pięta achillesowa...ehhh:P
Opowiadanie piękne ('Join me' z resztą też). Dziewczyna do konća trwała w pięknym uczuciu, które wśród ludzi wydaje mi się wręcz niemożliwe.
Lukrecja
Wysłany: Śro 22:51, 19 Lip 2006
Temat postu: In Heaven...
Na koniec zostawiłam chyba moją najlepszą pracę
Oryginał w wersji niemieckiej (również mego autorstwa
) wygrał ogólnopolski konkurs na prozę i poezję "In der Sprache des Herzens" i jestem z tego bardzo dumna
Miłej lektury
"In Heaven..."
Oczami wyobraźni znowu go widzi. Siedzą razem na ławce w parku i jedzą orzechowe lody. Są w sobie tak zakochani… On patrzy na nią swoimi pięknymi brązowymi oczami. Ona uśmiecha się do niego. Ich usta łączy kolejny pocałunek… Po chwili wstają i idą przed siebie. Podchodzą pod jej dom. Nie mogą się rozstać… Nie chcą… Wiedzą, że jutro się zobaczą, ale chcieliby móc być ze sobą przez cały czas. Jeszcze jeden pocałunek i on odchodzi. A ona wie, że się jeszcze spotkają…
Zupełna zmiana scenerii. Tym razem siedzą razem przed telewizorem u niej w domu. Oglądają „Romea i Julię”. On jednak bardziej zainteresowany jest nią niż filmem. Całuje jej szyję… Ją fascynuje film… To, jak wiele można oddać dla miłości. Jak wysoką cenę można zapłacić w imię najpiękniejszego uczucia na świecie…
Teraz siedzi w ciemnym pokoju, oparta plecami o ścianę. Płacze… Przed nią na stole pali się świeczka, płonie płomyk nadziei… Lecz ona już nie wierzy… Jej ukochany odszedł… Do lepszego świata…
Nie sądziła, że jej to zrobi… Zawsze mówili sobie wszystko. Znali się przecież od dziecka. Joel, jak każdy, miał problemy. Alice pomagała mu je rozwiązywać. Jednak od niedawna nie radził sobie z nimi, zaczęły go przerastać. Przez rok się nie poddawał. Walczył… Odejście ojca, a potem jeszcze ciągłe problemy w domu. Oparcie miał tylko w Alice i bracie-bliźniaku, Benji’m. Pierwsza nie wytrzymała tego wszystkiego siostra Joela, Sarah. Kochała matkę najbardziej na świecie i nie mogła już dłużej patrzeć na to, jak ona płacze. Pewnej deszczowej nocy policja wyłowiła jej ciało z rzeki. Joel tak bardzo za nią tęsknił… Alice pierwszy raz widziała jego łzy… Razem z siostrą odeszły niektóre piękne wspomnienia…
Z każdym dniem było właściwie tylko gorzej… Do problemów rodzinnych dołączyły także problemy w szkole. Joel coraz częściej uciekał z lekcji. Założyli z Benji’m zespół. Muzyka była ich ucieczką od szarej i smutnej rzeczywistości. Pisali teksty piosenek i w nie przelewali cały swój ból. Alice lubiła słuchać ich muzyki i wierzyła w sukces chłopaków.
Kiedyś dziewczyna usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła z góry, otworzyła i to, co zobaczyła bardzo ją zdziwiło. Na dworze stał Joel, ale nie wyglądał dobrze. Alice nie chciała, żeby jej rodzice zobaczyli go w takim stanie. Wzięła chłopaka na spacer. Kiedy już usiedli Joel zaczął płakać. Cały czas powtarzał, że nie wie, co się dziele. Że nie umie tego wytłumaczyć, ale coś albo ktoś odbiera mu nadzieję. Że on powoli przestaje wierzyć, że kiedykolwiek może być lepiej. Dziewczyna chciała się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Jednak chłopak nie był w stanie trzeźwo myśleć. Narkotyki, które wziął działały… Mimo, że Alice potępiała taki sposób radzenia sobie z problemami, uśmiechnęła się do niego i spojrzała mu w oczy. Jego źrenice były ogromne i całkiem puste… Patrzył na nią wzrokiem zupełnie bez wyrazu, jakby był nieobecny. Szeptał tylko coś, że miłość i nienawiść to dzieci niewoli… Potem wstał i odszedł. Pierwszy raz bez pożegnania…
Od 3 dni myślała tylko o nim… To on teraz zabrał jej nadzieję… Wiedziała, że jeszcze się z nim spotka… Po tamtej stronie lustra… Mówi się, że samobójcy nie idą do nieba… Było jej to teraz obojętne. Chciała spotkać się z Joelem… Teraz…
Zobaczyła światełko w tunelu… „Tak!! Tak!! Ja chcę tam iść!!”- krzyczała. W tym momencie otworzyła oczy… To był tylko sen… Tak piękny, że nie mógł być prawdziwy…
Alice ubrała się na czarno… Dzisiaj jest pogrzeb Joela…Wyszła z domu wcześniej i kupiła jedną, czarną różę…
- Odszedł wspaniały młody człowiek. Kochany syn i brat, utalentowany muzyk… Joel zawsze pocieszał innych, nawet kiedy sam cierpiał…- mówił ksiądz na kazaniu
Tylko tyle zapamiętała Alice, która na sam dźwięk jego imienia płakała. Na cmentarzu ksiądz kontynuował:
- To mały pogrzeb wielkiego człowieka…
Pośród bukietów białych kwiatów czarna róża Alice była doskonale widoczna… Dziewczyna przez cały czas płakała. Nie mogła… Nie chciała pogodzić się z faktem, że Joela już tutaj nie ma…
Weszła do domu, włączyła radio i rzuciła się na łóżko. Wylała już tyle łez… Ale nie mogła przestać płakać… Do jej uszu dobiegły dźwięki smutnej melodii… Znała tą piosenkę…
Baby join me in death
Baby join me in death
Baby join me in death
We are so young
our lives have just begun
but already we're considering
escape from this world
and we've waited for so long
for this moment to come
was so anxious to be together
together in death
Won't you die tonight for love
Baby join me in death
Won't you die
Baby join me in death
Won't you die tonight for love
Baby join me in death
This world is a cruel place
and we're here only to lose
so before live tears us apart let
death bless me with you
Won't you die tonight for love
Baby join me in death
Won't you die
Baby join me in death
Won't you die tonight for love
Baby join me in death
this live ain't worth living
this live ain't worth living
this live ain't worth living
this live ain't worth living
Won't you die tonight for love
Baby join me in death
Won't you die
Baby join me in death
Won't you die tonight for love
Baby join me in death
Baby join me in death*
O tak, tak bardzo teraz chciała dołączyć do Joela… Przecież jej życie już nie miało sensu… Wszystko pękło… Rozpadło się na milion kawałków… A Alice nie miała już siły układać swojego życia z porozrzucanych puzzli na nowo…
- Tak Joel, dołączę do ciebie… Dzisiaj w nocy…- powiedziała sama do siebie
Chwyciła za długopis i napisała list pożegnalny
„ Droga Mamo…
Żałuję, ale muszę to zrobić. Moje życie straciło sens… Byliśmy z Joelem jak Romeo i Julia… Jestem gotowa zapłacić dla miłości każdą cenę. Zawsze mnie rozumiałaś, mam nadzieję, że i teraz zrozumiesz mój wybór. Byłaś dla mnie wspaniałą matką i kobietą. A ja… jestem żałosna, bo nie umiem poradzić sobie z jednym problemem. Lecz ja już nie widzę innego wyjścia… Proszę, pochowajcie nas razem… Nasze dusze już dzisiaj się spotkają, ale chcę, żeby nasze ciała również były obok siebie. Zawsze Cię kochałam i będę kochać… Zawsze będę na Ciebie patrzeć… Gdy w nocy uniesiesz głowę i popatrzysz na niebo zobaczysz mój uśmiech. Będę szczęśliwa… Wybacz mi to, co zrobiłam, ale tak będzie dla mnie najlepiej… Było mi z Tobą bardzo dobrze, ale w życiu trzeba dokonywać wyborów. Ja już wybrałam… Kocham Cię…
Twoja Alice”
Dziewczyna popatrzyła na zegarek. 16.30. Alice zrobiła porządek na swoim biurku, poukładała rzeczy w szafkach i zrobiła rodzicom kolację. Układając po raz ostatni książki w szufladzie znalazła swoje stare opowiadanie, za które dostała szóstkę. Nie pamiętała o nim w ogóle, więc czytała na głos:
„My bloody valentine
Siedzieliśmy wszyscy w piwnicy Billego, gadaliśmy i graliśmy w karty. Znaliśmy się od urodzenia- ja, Joel, Benji, Billy, Paul i Brian. Byliśmy najbardziej zgraną paczką jaką znam. Wszędzie chodziliśmy razem, wspieraliśmy się nawzajem i nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic...
Benji, Joel i ja byliśmy sąsiadami. Mieszkałam 2 domy dalej niż bliźniacy. Znam ich odkąd tylko pamiętam. Zawsze byli tacy sami- kłócili się o byle co, jednak tworzyli jedność...
4 lata temu wpadli na pomysł, żeby założyć zespół. Odkąd ich ojciec odszedł z domu, pracowali gdzie tylko się dało- w sklepach, restauracjach, pubach... Muzyka była ich miłością i odskocznią od szarej rzeczywistości. Joel śpiewał, Benji brzdąkał na gitarze, tak jak Billy, Paul wymiatał na basie, a Brian dopełniał to wszystko perkusją. Ja? Hmm... Przysłuchiwałam się próbom i byłam recenzentem...
- Dobra chłopaki- zaczął Benji- Koniec tego dobrego, wstawać! Jeszcze 3 piosenki!
Reszta posłusznie wstała i każdy wziął swój instrument. Poszło szybko
- Dobra załoga!- teraz odezwał się Joel- Czas zbierać się do domu. Jeszcze tylko 2 tygodnie szkoły i luz- wszyscy uśmiechnęliśmy się na samą myśl o wakacjach
- Ok, to spadamy- powiedział Paul- Siema Billy!- wszyscy wymieniliśmy uściski dłoni
- Do zobaczenia jutro w szkole!- krzyknęłam już w progu
Szliśmy ciemną ulicą. Ja i moi najlepsi przyjaciele. Zdawało mi się, że to będzie normalny wieczór... Pierwszy oddzielił się od nas Brian
- Pa!- rzucił na pożegnanie
Potem skręcił w jakąś boczną uliczkę Paul
- Na razie!
No i szliśmy już tylko we trójkę
- Chłopaki! Ale mam pomysł! Idziemy na colę!- prawie krzyczałam
- Ooooo! Super!- rozentuzjazmował się Benji
Każdy z nas kupił sobie jednak inny napój, taki, na jakiego miał ochotę. Ja miałam colę, której połowa w efekcie wylądowała na mojej kurtce. Bliźniacy oczywiście wybuchnęli śmiechem. Benji kupił niedawno nowy aparat i wszędzie go ze sobą nosił. Nie mógł przepuścić takiej okazji i pstryknął mi kilka fotek. No bardzo śmieszne... Joel z tego wszystkiego też się swoją Fantą poplamił i mieliśmy wspólne zdjęcie- dwa brudasy...
Jakoś doczołgaliśmy się do mojego domu. Gadaliśmy jeszcze jak zwykle o pierdołach. Siedzieliśmy na jednym z drzew przed moim domem.
- Uuuu... Sorry, moi drodzy, ale was opuszczam- mówił Benji- Fizjologia wzywa- uśmiechnęliśmy się z Joelem
- Pa Benji- powiedziałam, kiedy był już na dole
- Bo wiesz, ja mówiłam Sharon na matmie, że to działa... Joel, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak, tak, oczywiście- był jakiś dziwny
- No więc ja je mówię "Sharon, przecież ty umiesz to roz"... Joel! Do jasnej cholery!- wkurzyłam się- Halo!!! Ziemia do Joela!!!
- Co? Co?- jakby się dopiero obudził, naprawdę
- Powiesz mi w końcu o co chodzi?
- Ok, ok... No więc tak ostatnio sobie uświadomiłem... Myślałem o tym, że... Wiesz co? Pokażę ci coś, co wyjaśni ci lepiej niż moje słowa. Tylko zamknij oczy, bo to niespodzianka
- Hmmm... No niech ci będzie...- zamknęłam oczy
Poczułam na swoich ustach delikatny pocałunek Joela... Ktoś, kogo dotąd uważałam za przyjaciela właśnie mnie pocałował...
- Kelly ja... cię kocham...- powiedział, kiedy już otworzyłam oczy
Od tego wieczoru już nic nie było takie samo... Nie, nie żyliśmy długo i szczęśliwie... Powiedziałam mu, że ja chyba nie do końca wiem, co do niego czuję, ale jest mi bardzo bliski. Mówiłam, że muszę nad tym jeszcze pomyśleć. Pocałunek na pożegnanie- jak się okazało, wieczne. Tej samej nocy odłamek szkła z pękniętej butelki trafił Joela w tętnicę szyjną. Nic nie można już było zrobić... Nigdy się już nie spotkaliśmy... Ale wszystko przed nami... Dzisiaj mija 3 lata od jego śmierci... Stoję nad grobem z czerwoną różą... Ukłułam się... Kropla krwi spada na twój pomnik... To dziś jest 14 lutego...
- Kocham cię, Joel!- krzyknęłam
Mam nadzieję, że usłyszałeś... Będziemy razem... Jeszcze dzisiaj... Spotkamy się... w niebie...
Dwa skrzydlate anioły siedzą na nieskazitelnie białej chmurce... Zamykam oczy... Odchodzę... Do Ciebie...”
Po policzku Alice spłynęła kolejna łza… Nie pamięta już, skąd u niej taki pomysł, ale jakby była prorokiem… Myśląc o Joelu jeszcze raz tego dnia poszła na cmentarz. Zaczął padać śnieg… Kupiła jeszcze jedną czarną różę… Kładąc ją na grobie Joela powiedziała
- Kochanie…- spadła kolejna łza, która to dzisiaj?- Obiecuję… Będziemy razem… Tak bardzo cię kocham…- szeptała
Zmrok już zapadł, a Alice dalej patrzyła na ciemną mogiłę Joela. Myślała o tym, w jaki sposób odebrać sobie dzisiaj życie… Czerwony- kolor miłości… I kolor krwi… Tak, to chyba najskuteczniejszy sposób- podetnie sobie żyły. Dwa nacięcia na wewnętrznej stronie nadgarstków i zobaczy Joela. Złapie go za rękę… Będą w raju… Szczęśliwi, jak nigdy dotąd…
O tym myśląc wracała do domu. Ostatni raz szła przez ich ulubiony park. Przechodząc niedaleko domu Joela spotkała drugiego bliźniaka. Uśmiech sam pojawił się na jej twarzy. Byli tak podobni, a zarazem tak różni… Alice kochała Joela, a do Benji’ego czuła tylko sympatię. Jednak ich oczy były takie same- piękne i takie głębokie…
- Tak… To było moje całe, siedemnastoletnie życie…- mówiła sama do siebie siedząc w domu z kieliszkiem czerwonego wina- Tak krótkie, a równocześnie tyle się w nim wydarzyło. Moje życie kończy się dzisiaj… Popełniłam wiele błędów, jednak starałam się żyć dobrze. Dzisiaj robię kolejny krok- z ciemności w jasność. Ciekawe, czy ktoś będzie o mnie pamiętać… Mamo, nie płacz… Będę czekać… Po tamtej, lepszej, stronie… Czas nadszedł… Moje życie się kończy…
Dziewczyna wyciągnęła z szuflady stolika zdjęcie… Ona i Joel… Tak bardzo w sobie zakochani… Kolejna łza spadła na podłogę…
W tym momencie Alice wzięła do ręki nóż… Jedno nacięcie… Na jej twarzy pojawia się grymas piekącego bólu, który przed chwilą poczuła. Na drugiej ręce również widać czerwoną linię… Krew kapie na szklany stół. Przedstawienie tak szybko się skończyło… Kurtyna opadła…
I znowu światełko i długi, wąski tunel. Teraz widzi wszystko jeszcze raz, jakby na nowo przeżywała swoje życie. Wszystkie najpiękniejsze chwile widoczne są jak na dłoni. Tyle razy chciała cofnąć czas… Teraz wydawało jej się to takie realne… Alice dobiega do światełka zupełnie bez wysiłku. Zatrzymuje się i widzi czarnego Anioł Śmierci. Lustro jej życia pękło… Od tej decyzji nie ma już odwrotu… Alice czuje jednak, że to najlepszy wybór w jej życiu… Rozgląda się wypatrując ukochanego… Patrzy pytającym wzrokiem na Anioła. Lecz on nie mówi nic. Wskazuje tylko ręką kierunek. Dziewczyna chce zrobić krok do przodu, ale jakaś dziwna siła jej na to nie pozwala.
I w tym momencie, jak w swoim opowiadaniu, widzi dwa skrzydlate aniołki na śnieżnobiałej chmurce. Ktoś łapie ją za rękę… Odwraca głowę…
- Joel!!- mówi tylko tyle
Chłopak patrzy na nią swoimi pięknymi brązowymi oczami… Przytula ją… A więc tak jest w niebie…
* "Join me", HIM
P.S.
Jeżeli ktoś chce wersję niemiecką (które według mnie jest lepsza, bo niemiecki lepiej oddaje uczucia głównej bohaterki) to proszę napisać do mnie wiadomość prywatną
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Theme created OMI of
Kyomii Designs
for
BRIX-CENTRAL.tk
.
Regulamin