Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
...żyletka...
Gość
|
Wysłany: Sob 10:00, 16 Paź 2010 Temat postu: jedna chwila... |
|
|
Srebrna żyletka w dłoni... wycina kolejne znaki... Choć czuje jak bardzo to boli... Choć widze jak krew z mych ran płynie... NIE przerwe... swego natchnienia... Co razem z żyletką po dłoni lekko płynie...po fakcie ocieram ręce... Z ran krwawych śladow ... Składam je równo w podziece... ze nie zabiłam sie odrazu... że tym razem choć bilsko kresu życia byłam... powstrzymałam sie... DLACZEGO? Może w coś wreście uwierzyłam... może ostatnią szanse sobie dałam... wiem jedno... Następnym razem... koniec bedzie i dla was... gdy znów siegne po zbrodnie... nie powstrzymam się napewno... zginę... na ścianie krwia własną napisze... KOCHAM CIĘ KRÓLWEICZU...
|
|
... |
|
Powrót do góry |
|
|
PAWELATKO
Administrator
Dołączył: 18 Cze 2005
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ruda Śląska
|
Wysłany: Sob 14:28, 16 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Robisz wiele błędów powodujących, że źle się to czyta...
Używaj kocówek "ę" "ą"...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
... |
|
Powrót do góry |
-_-Adrianna-_-
Gość
|
Wysłany: Sob 11:22, 23 Kwi 2011 Temat postu: Opowiadanie o śmierci |
|
|
Kim był Wiktor?
Dawno temu, było sobie trzech braci. Najstarszy miał na imię Szymon, troszkę młodszy od Szymona był Adrian, a najmłodszym bratem był Wiktor. Pewnego dnia Szymon, Adrian oraz Wiktor wyruszyli o zmierzchu. W końcu doszli do głębokiej rzeki - śmierci. Nazwano ją tak ponieważ w niej zawsze ginęli wędrowcy, podróżujący po tej trasie. Szymon i Adrian jednak umieli sztuczki, których żaden inny człowiek nie umiał. Więc machnęli rękoma, a im oczom ukazał się most po którym, spokojnie mogli przejść. Lecz zanim przeszli, drogę zagrodziła im zakapturzona postać. Była to śmierć. Czuła się oszukana, ponieważ bracia nie zginęli, a ona nie mogła wypełnić swej pracy. Nie dała jednak za wygraną. Udawała że podziwia dwóch braci, lecz nie Wiktora i oznajmiła że da im cenne przedmioty, dzięki którym będą mogli ulepszyć swoje zdolności.
Szymon - najstarszy brat - poprosił, różdżkę, dzięki której będzie niezwyciężony. Zatem śmierć dała mu czarną różdżkę. Szymon bardzo się ucieszył z tego prezentu.
Adrian - nieco młodszy od Szymona - poprosił, kamień który by wskrzeszał umarłych. Śmierć wyciągnęła kamień z brzegu rzeki, ozdobiła czarnym bzem, i podała Adrianowi.
W końcu śmierć zwróciła się do najmłodszego brata - Wiktora.
- A ty? Czego sobie życzysz? - spytała głosem mrożącym krew w żyłach.
Wiktor był skromnym człowiekiem i poprosił śmierć o niewielką rzecz:
- Proszę o coś co by mogło mnie uchronić przed śmiercią aż do podeszłego wieku - powiedział dwunastoletni Wiktor. Śmierć niechętnie oddała mu swą pelerynę.
Szymon, jako pierwszy dotarł do celu - wioski na wzgórzu. Tam chwalił się swą różdżką, aż do tego momentu gdy zabił go zazdrosny człowiek. Więc tak śmierć zabrała ze sobą Szymona. Adrian - wrócił do domu i wskrzeszał swoją dawną dziewczynę Weronikę, następnie Sarę, a na końcu Demetrę. Niestety żadna z nich nie była taka jak dawnie. Weronika, już nie miała tego uśmieszku na buzi oraz, tych różowych policzków jak, przed śmiercią. Sara, hm, nic się nie zmieniła, była tak samo, samolubną, zimną, bez serca, oraz pesymistyczną dziewczyną. Wciąż jej czarne długie włosy, dosięgające do kostek, były tak przerażające, a w zielonych oczach było widać śmierć - była także bladsza niż zazwyczaj, była bladsza od białej ściany. Demetra, była zziębnięta i w ogóle bez czucia. Te dziewczyny doprowadziły Adriana do szału - ponieważ należały do śmierci - po miesiącu Adrian popełnił samobójstwo. Śmierć teraz czyhała tylko na Wiktora, tego biednego i skromnego chłopca. Niestety szukała go wiele lat i nie mogła znaleźć. Mijały lata… Wiktor stał się dorosłym i przystojnym mężczyzną. Miał żonę o imieniu Celina, miał dzieci, a dokładnie dwójkę - dziewczynkę o imieniu Kamila oraz chłopca o imieniu Tony. Gdy Celina i jego dzieci zmarły na ciężką chorobę, Wiktor także się nią zaraził. Spotkał po drodze dziewczynę - Irkę. Była piękna, młoda, a Wiktor już nie tak młody
- Weź tą pelerynę! - powiedział do niej Wiktor i upadł na kolana z braku sił.
- Ależ ja pana nie znam! - odpowiedziała Irka, choć była tak przerażona tym co zobaczyła
- Weź! Na mnie już przyszedł czas! - dodał Wiktor i wcisnął jej pelerynę do drobnych rąk.
Wtedy przed nim ukazała się śmierć. On pozdrowił ją jak starego przyjaciela, i wzięła Wiktora za rękę. Uniosła nad chmury, a Irka trzymając pelerynę pomyślała: ,, To on! Wybraniec! Mój kochany Wiktor… ’’. Gdy już ludzie pochowali Wiktora, Kruk i Wrona siedzące na jego grobie, zaczęły rozmowę niesłychaną…
- Czyż pan słyszał, panie kruku, że taki Wiktor, skromny człek, właśnie umarł? - spytała wrona kruka, a on zmrużył brwi i zamruczał cicho.
- Tego Wiktora na którym grobie tymczasem siedzimy? - spytał kruk z ciekawości.
- Pewnie! To był ta dobry człowiek! - zaskrzeczała wrona i odleciała z grobu.
- Hm… - kruk pomyślał - Wiktor? Przesz ja go znam! - dodał zamyślony kruk.
- A nie mówiłam! Śmierć go zabrała najpóźniej z wszystkich braci - krzyknęła wrona z daleka.
- Tylko pozostaje jedno pytanie! - pomyślał kruk - Kim on był? Czemuż śmierć go tak długo szukała? - zadawał sobie kruk takich pytań tysiące. Po chwili odleciał z grobu, zostawiając jego pelerynę, którą dał Irce oraz myśląc - musiał być kimś wyjątkowym, nie takim jak jego przemądrzali i źli bracia. Musiał być wybrańcem. Ale to właśnie cała tajemnica życia i śmierci.
Koniec
|
|
... |
|
Powrót do góry |
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Możesz zmieniać swoje posty Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|